piątek, 18 października 2013
szampan, fajki, piwo. tyle wystarczyło żeby dzisiejszy wieczór był udanym wieczorem. wagony i pełnia, która oświetlała miasto mocniej niż lampy. wróciłam do domu, rozłożyłam się na łóżku i chcąc być miła dla mamy, nie wygoniłam jej tym razem z pokoju. znowu zapytała o ciebie, a ja bez chwili zastanowienia odpowiedziałam, że nie chce kolejnego dziecka. później rozmawiałyśmy długo o tym co mnie męczy najbardziej. i znowu było jak wcześniej. niby to tylko zwykła rozmowa, ale ja odczułam, że w końcu wróciła ta stara Daria. ta bez pretensji do świata i do siebie. nie miałam jej za złe, że wspomniała o P. zawsze był kimś ważnym i w jakimś stopniu dalej jest kimś tam..tylko po prostu już nic nie odzywam się kiedy ktoś w domu o niego pyta..jest zimno, szaro i smutno. a ja przecież nie mam prawa właśnie przez to mieć depresji. mam nowy plan, skoro plan A nie wyszedł, to pozostał nam jeszcze plan B i reszta alfabetu. jezu, tak bardzo chcę odczuć, ze jestem szczęśliwa. wstać rano, równo o 6, nie o 6.50 wyjść, pójść do szkoły z uśmiechem i wszystko mieć w dupie. tak jeszcze będzie, obiecuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz