piątek, 25 października 2013

myślę pozytywnie, nic mnie nie wkurwi dzisiaj

i czy naprawdę moje życie musi wyglądać tak jak teraz? wątpię..czuję, że mogę zmienić wszystko, tylko jeszcze nie mam na to siły. chcę choć trochę organizacji, nie chcę wszystkiego robić na odpierdol, i ciągle wpadać w codzienną rutynę. potrzebuję odmiany, choćby tej najmniejszej. zmiana fryzury, czy organizowanie sobie czasu poprzez zapisywanie wszystkiego co muszę zrobić w danym dniu. dni coraz częściej mnie zaskakują, i nawet Ty, który po 2 miesiącach, życia osobno dzwonisz i pytasz czy nie wiem gdzie Twoja ładowarka od aparatu, po czym ja jak zwykle odpowiadam "otwórz szafkę przy łóżku, spójrz na dolną półkę. tam powinieneś ją znaleźć" czy to nie głupie? kiedy już postanowimy nie robić z siebie ostatniej kretynki, okazać choć trochę honoru, wszystko się sypie. wszystkie plany, obietnice, wszystko idzie w pizdu. sama nie wiem, piszę to i się śmieję, bo co innego mi pozostało. w poniedziałek szpital, szpital i jeszcze raz szpital. taki mój drugi dom, szybko się przyzwyczaiłam do tego, ze wszyscy mnie tam znają i traktują jak współlokatora. bywam tam regularnie co miesiac, i kilka razy w roku wpadam na kilka dni. wykończy mnie to kiedyś. jutro zrobię coś kreatywnego..ale znając mnie, pewnie skończę pod kołdrą w piżamie, z kawą i książką w ręku. do niczego się nie łapię. odpoczywam. tak po prostu. może uda mi się jutro pozbyć kilku cm włosów, i niepotrzebnych myśli. ważne, że wieczór spędziłam z dwiema wspaniałymi kobietami, które również mają gówniane problemy jak i ja sama. wszystko kiedyś wyjdzie na prostą, a na razie..co się dziwić, że jest ciężko skoro idę po górkę, do celu. zawsze kiedy jest za dobrze, to znaczy, że o czymś nie wiemy. i tym optymistycznym akcentem idę dalej upajać się filmem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz