czwartek, 31 października 2013

W końcu się poddajesz. nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz. patrzysz obojętnym wzrokiem na to co Cię otacza i już nie potrafisz zrozumieć o co było to zamieszanie. nie interesuje Cię już czy ktoś odejdzie albo czy może zranić. zgadzasz się na wszystko. umarłaś, sama przyznaj.

środa, 30 października 2013

"pora na to żebyś Ty też ułożyła sobie życie. zajęła się czymś. ja nie mówię, że to łatwe, ale zobacz..ja zawsze jestem i mogę z Tobą gadać o nim ile chcesz i możesz mi płakać, możemy kupić lody na hallowen i mówić jaka to E. jest brzydka, ale poza gadaniem to niczego nie zmieni. a to i tak nie zmienia faktu, że zostawił ciebie dla innej. więc skoro nie chcesz mieć szacunku do siebie, to chociaż zrób to dla mnie i daj mu odejść"

czasami taki głupi esemes zmienia moje nastawienie do sprawy i mi pomaga. więc dziękuję D. która to zawsze siłą lub sposobem uświadomi mi moją głupotę i nie pozwoli robić takich rzeczy. mam nadzieję, że jutrzejszy dzień spędzimy razem. jak co roku hallowen przesiedzimy w parku czy na cmentarzu. stęskniłam się za wami, chociaż P. widziałam dzisiaj a D. w poniedziałek. niby to tylko 2 tygodnie ale o niczym innym nie marzę jak o tym, żeby za jednym razem wysłać smsa do D i do P "za 10 minut w tunelu"

poniedziałek, 28 października 2013

Dla tych, których wkurwia fakt, że mi się udaje!

dobre są zmiany, bo w końcu wychodzą mi na rękę. dalej szukam rzeczy, które chciałam zrobić, a nie mogłam. wiem, że to śmieszne, bo nawet D. ma z tego ubaw, ale daje mi to w pewnym sensie dużo. robienie rzeczy na które ma się ochotę, to nic innego jak wolność, tą o którą tak często musimy walczyć w związkach. wiem, że mogę zmienić wszystko, i więcej nie narzekać na siebie. dieta, wygląd, nauka to coś co można zmienić zawsze. więc..czemu by nie spróbować? ;) niedługo znowu na Szczecin, i chociaż tak bardzo nie mam ochoty tam jechać, to wiem, że to tylko 3 dni po których znowu przyjadę i znowu będę beztrosko żyła, nie myśląc o niczym. 

jestem szczęśliwa : dzień 2.
to chyba dobrze jak na mnie, co? 

piątek, 25 października 2013

myślę pozytywnie, nic mnie nie wkurwi dzisiaj

i czy naprawdę moje życie musi wyglądać tak jak teraz? wątpię..czuję, że mogę zmienić wszystko, tylko jeszcze nie mam na to siły. chcę choć trochę organizacji, nie chcę wszystkiego robić na odpierdol, i ciągle wpadać w codzienną rutynę. potrzebuję odmiany, choćby tej najmniejszej. zmiana fryzury, czy organizowanie sobie czasu poprzez zapisywanie wszystkiego co muszę zrobić w danym dniu. dni coraz częściej mnie zaskakują, i nawet Ty, który po 2 miesiącach, życia osobno dzwonisz i pytasz czy nie wiem gdzie Twoja ładowarka od aparatu, po czym ja jak zwykle odpowiadam "otwórz szafkę przy łóżku, spójrz na dolną półkę. tam powinieneś ją znaleźć" czy to nie głupie? kiedy już postanowimy nie robić z siebie ostatniej kretynki, okazać choć trochę honoru, wszystko się sypie. wszystkie plany, obietnice, wszystko idzie w pizdu. sama nie wiem, piszę to i się śmieję, bo co innego mi pozostało. w poniedziałek szpital, szpital i jeszcze raz szpital. taki mój drugi dom, szybko się przyzwyczaiłam do tego, ze wszyscy mnie tam znają i traktują jak współlokatora. bywam tam regularnie co miesiac, i kilka razy w roku wpadam na kilka dni. wykończy mnie to kiedyś. jutro zrobię coś kreatywnego..ale znając mnie, pewnie skończę pod kołdrą w piżamie, z kawą i książką w ręku. do niczego się nie łapię. odpoczywam. tak po prostu. może uda mi się jutro pozbyć kilku cm włosów, i niepotrzebnych myśli. ważne, że wieczór spędziłam z dwiema wspaniałymi kobietami, które również mają gówniane problemy jak i ja sama. wszystko kiedyś wyjdzie na prostą, a na razie..co się dziwić, że jest ciężko skoro idę po górkę, do celu. zawsze kiedy jest za dobrze, to znaczy, że o czymś nie wiemy. i tym optymistycznym akcentem idę dalej upajać się filmem.

środa, 23 października 2013

nie lubię jak się lubisz z jakimś waflem.

lubię takie wieczory, kiedy spotykamy się, idziemy zrobić zakupy, zjeść, pogadać, zapalić a później spontanicznie jedziemy w miejsce, w którym dawno nas nie było. naprawdę cieszę się, że pomimo twojego zawalonego tygodnia, szkołą, pracą, nauką..potrafisz znaleźć dla mnie czas, tylko po to żebym nie siedziała w pustym domu. nie chciałabym żeby cokolwiek mogło zawalić naszą przyjaźń. za dużo było tych niepotrzebnych rozstań, które trwały czasami miesiąc, czasami prawie rok. najmilej jest mi wrócić do domu, po tym ciężkim tygodniu, bo wiem, że mam do kogo wracać. mam z kim wykonać piątkowy rytuał i iść na wino. czuję się potrzebna, kiedy któraś z was zwróci się o pomoc, ale najlepsze to to, że zawsze to WY umiecie mnie z każdego gówna wyciągnąć. nie raz, nie dwa byłam w takim stanie, że już sobie odpuszczałam, nie miałam na nic siły. a teraz stoję i mam się dobrze..naprawdę uważam, że coś w tym jest skoro potrafimy sobie wybaczyć i znowu zaufać, nie widząc przeszkód. niech nic między nami się nie zmienia, przez głupie spiny i niedomówienia. jest zbyt pięknie, żeby to schrzanić. jesteście NAJWIĘKSZĄ podporą jaką mogłam dostać.

wtorek, 22 października 2013

Narysuj okrąg cyrklem, potem odręcznie dołóż uśmiech
Nie rysuj oczu, one zazwyczaj są smutne
Jak moje - puste, raczej nieskłonne do ustępstw
Biorą co się należy, zanim gdzieś obok uśniesz
żenujące przyjaźnić się ze swoim byłym. gdzie cząstki mojego honoru..znowu macie rację, czemu mnie to nie dziwi. co się oszukiwać, robiąc tak dalej nie ruszę z miejsca, i tak jak powiedziałaś, nic mi nie da jeśli zrobię jej na złość. obiecałam sobie być miła dla ludzi i nie życzyć im źle, więc może zacznę się tego trzymać. a i tak każde zło do nas wraca..
i chociaż mam wrażenie, że momentami jestem w tym mieście kompletnie sama, to przekonałam się wczoraj, że mam najbardziej troskliwe kuzynki na świecie. potrafiły wyciągnąć mnie z domu, z czerwonymi od płaczu oczami, wsadzić do samochodu, włączyć głośno muzykę, a w domu posadzić mnie na kanapie, włączyć tv, dać piwo, fajki, koc, poduszki i mnie pocieszać. właściwie to miałam wrażenie, że pocieszały mnie, bo myślały, że płaczę przez niego. to już nierealne. mój limit płaczu po tym człowieku został wyczerpany. ile musiałam myśleć, płakać i nie spać tylko po to żeby uświadomić sobie, że ucieczka jest bezsensowym rozwiązaniem w tej sytuacji. zostanę tu i przetrwam ten gorszy okres. znajdę to co muszę i kiedy będę pewna, przeprowadzę się. nie stchórzę tak jak większość. jaki w tym sens. najważniejsze to być, nawet jeśli mam być w tym sama, to będę. przyjechałam tu dla siebie, dla nikogo innego.

poniedziałek, 21 października 2013

już myślałam, że odwodnię się przez ten płacz. co chwilę wpadania w ryk..dawno tak źle nie było. wystarczyła rozmowa i słowa "ja dzisiaj załatwiam swoją sprawę, a Ty jutro załatw swoją. nikt tego za Ciebie nie zrobi. nie płacz już, dobranoc" to chyba lepsze rozwiązanie niż uciekanie stąd. będzie dobrze..musi być. czas zapalić i żyć.

a z lewej strony najlepsza P. jaką znam <3
coraz częściej zastanawiam się nad powrotem do Gryfic, i chociaż Szczecin był czymś na co czekałam długo, to dzisiaj już sama nie wiem. wszystko się sypie. my i ty, ja i ty, ja i wy...ciężko mi. nie potrafię być samodzielna, nie potrafię sama sobie radzić. nie potrafię całymi dniami siedzieć sama w domu. kogo ja chcę oszukać..ciekawe jak długo tak wytrzymam. nic się ostatnio nie układa, i jak na razie te problemy tylko się rozrastają, zamiast się jakoś zminimalizować. dopiero kiedy wracam do domu, mogę normalnie porozmawiać o tym, tutaj tego nie ma. wsparcie mam chyba jedynie w ścianie. śmieszne, nie? co mnie tutaj trzyma..

niedziela, 20 października 2013

przemiły dzień. znowu dużo gadaliśmy, wspominaliśmy, miło spędzone dwie godziny z Tobą. później z D. i na koniec znowu miła niespodzianka, dwie godziny jazdy z P. K. i I. mam dobry humor. przemiła niedziela, dziękuję.
uwielbiam to małe, ciche, puste miasto nocą. kiedy przejeżdża jeden samochód na dziesięć minut. kiedy nikt się nigdzie nie śpieszy, i każdy chodzi z butelką w ręku, świętując jak co sobotę. lubię wtedy wychodzić zapalić. odcinam się wtedy od tego chaosu, który mam w tygodniu. czasami mam wrażenie, że nie potrafię się tam odnaleźć. że dalej jestem tą cichą Darią, która jest w tym gównie sama. zawsze wiedziałam, że co by nie było - mam Ciebie. dzisiaj to już nie jest takie oczywiste, bo leżąc w innych domach, na innych łóżkach, nie rozmawiamy o tym samym. nawet spotykając się, nie potrafię odpowiadać normalnie. mam wrażenie, że przez te dwa miesiące zapomniałam jak to jest. zrozumiałam, ile rzeczy nie potrafiłam docenić, bo wydawały mi się tak banalne. zwykłe powroty w piątki do domu i sms "już do Ciebie jadę, o 18 u mnie"..wiem, że nikt nie odda mi tak bardzo siebie. nikomu nie będzie aż tak na mnie zależało. dzisiaj już sama nie wiem czy dobrze robię, czy nijak. niby jest dobrze, ale o nic nie pytaj. tak to wygląda..wyjechałam stąd żeby zapomnieć, zmienić szkołę, otoczenie, dom i życie. mam to wszystko, mam wszystko co chciałam. ale jestem w tym sama, więc jaki jest sens posiadania tego? nawet teraz siedzę w pustym pokoju, piję trzecią kawę, i co chwilę wychodzę zapalić. z głośników tylko PMM i to wszystko co dzisiaj mam. momentami mam wrażenie, że już nie ma szans na to żeby było lepiej. mamy jesień, tą najgorszą a zarazem najlepszą. później przyjdzie zima, choroby mi ustaną, a ja pewnie dalej będę taka jak teraz. chciałabym się zmienić. nie mam pojęcia jak. nie umiem być taką zimną suką i mieć w dupie innych. bo jeśli się kogoś kochało, i z nim spało, dzieliło się ulubionym kubkiem, poduszką, jedzeniem, robiło się razem niedobry kisiel, czy gofry...jeśli ktoś był przy nas jak nikt zawsze, kiedy byłam chora, potrafił wepchnąć mnie pod kołdrę, przynieść kakao, włączyć bajki, położyć się obok i czekał aż usnę, to nie tak prosto wyrzucić go z naszego życia. dziwnie mi tak mówić to wszystko w czasie przeszłym. a teraz po za łzami w oczach, nie zostało chyba nic. i więcej o tym myślę, tym bardziej zaczyna mi brakować. obiecałam sobie przecież, że już tak nie pomyślę, że jest wszystko dobrze..że dałam sobie radę, że wstałam. ale najwyraźniej prawdą jest, ze ludzki mózg potrzebuje od 5 do 6 miesięcy na zapominanie. o 18 znowu na szczecin. chyba już nie mam ochoty tam wracać...

sobota, 19 października 2013

wcale nie uważam, że zrobiłam źle pisząc, i spotykając się z nim. napisałam zwykłego esemesa, po czym dostałam wiadomość "okej, przyjadę. za 10 minut pod szkołą". chyba nawet jestem mu wdzięczna, bo od tak nie pytając o powód, wiedział, ze coś się stało i potrzebuję rozmowy. siedząc obok, nie pomyślałam, że rozmawiam z kimś, z kim przeżyłam najlepsze dwa lata swojego dotychczasowego życia, a teraz ma kogoś. nie miałam wyrzutów sumienia, że robię jej to samo co ona zrobiła mi. w końcu nikt nie może być niczyją własnością. po prostu zrobiło mi się miło, że mam tą cholerną pewność, że zawsze znajdzie czas i przyjedzie. nie myślę o nim jak o kimś z kim chciałbym odbudować wszystko. nie w tym sens. najzwyczajniej w świecie potrzebowałam rozmowy akurat z nim. nie mogłam siedzieć w domu, i przepłakać całego wieczoru. nie mogłam długo siedzieć i gapić się w telefon. wiem, że uważacie to za złe. ale ja jestem spełniona. głupia rzecz, nie? a ile daje. nie potrafię od tak skreślić pięciu lat. im jestem starsza tym lepiej na to patrzę. nie mam żalu o to co zrobił. nie mam żalu o to, że jest z nią. chyba nawet życzę im szczęścia, niech się układa. zawsze chciałam mu dać wszystko tylko po to żeby był szczęśliwy...i jeśli ona tym będzie, to proszę bardzo. mama zamiast być dalej zła, postanowiła porozmawiać ze mną o tym i wszystko wyjaśnić. nawet cieszy się, że tak do tego podchodzę. nie egoistycznie, ale z pełną tolerancją i szacunkiem. śmieszne wydawało się być jak mówiąc coś, zapędzałeś się i mówiłeś "kochanie" po czym mnie przepraszałeś. zawsze mówiłeś, że jak już kupisz ten samochód, to posadzisz mnie obok i zaczniesz kręcić kółka. a ja tylko przytakiwałam, bo wiedziałam, że tak nie będzie. jadąc na cmentarz popatrzyłeś przez sekundę na mnie i to zrobiłeś. dawno mnie chyba niczym nie wkurzałeś i nie słyszałeś "P. przestań zachowywać się jak kretyn". zawsze tak dobrze nam się rozmawiało. bałam się, że to minie. zawsze..że kiedy rozstaniemy się, pójdziemy w dwie różne strony i żadne z nas nie będzie się interesowało co u drugiego. naprawdę dobrze mi to zrobiło. to takie nic, ale coś. dziękuję. zwyczajnie Ci dziękuję.




"Z czasem czas mi miesza w głowie, mała. Teraz jest już za późno żeby odwrócić to wszystko i nie wiem czy miłość to, to co nas łączyło, wtedy mógłbym przysiąc, dzisiaj nie jestem pewny niczego co było wtedy, bo czym jest miłość? przywiązaniem, rutyną..ja potrzebuję większych doznań."


mam ochotę tylko usiąść i płakać. nic więcej. chyba mnie też dopadła ta jesienna depresja. nic nie zjem, tylko piję i palę. niedługo mnie to wykończy. serce boli mnie coraz częściej, znowu się odzywa. już dawno przecież nie byłam tak bardzo zdrowa. wszystko na raz się jebie. chyba już nic się nie zacznie, wszystko potrafi się tylko kończyć. pierdolona jesień, niech już się skończy ten dzień, miesiąc, rok. niech juz się wszystko kończy. gorzej nie będzie. i tylko użalać się nad sobą potrafię, bo to wychodzi mi najlepiej.

piątek, 18 października 2013

szampan, fajki, piwo. tyle wystarczyło żeby dzisiejszy wieczór był udanym wieczorem. wagony i pełnia, która oświetlała miasto mocniej niż lampy. wróciłam do domu, rozłożyłam się na łóżku i chcąc być miła dla mamy, nie wygoniłam jej tym razem z pokoju. znowu zapytała o ciebie, a ja bez chwili zastanowienia odpowiedziałam, że nie chce kolejnego dziecka. później rozmawiałyśmy długo o tym co mnie męczy najbardziej. i znowu było jak wcześniej. niby to tylko zwykła rozmowa, ale ja odczułam, że w końcu wróciła ta stara Daria. ta bez pretensji do świata i do siebie. nie miałam jej za złe, że wspomniała o P. zawsze był kimś ważnym i w jakimś stopniu dalej jest kimś tam..tylko po prostu już nic nie odzywam się kiedy ktoś w domu o niego pyta..jest zimno, szaro i smutno. a ja przecież nie mam prawa właśnie przez to mieć depresji. mam nowy plan, skoro plan A nie wyszedł, to pozostał nam jeszcze plan B i reszta alfabetu. jezu, tak bardzo chcę odczuć, ze jestem szczęśliwa. wstać rano, równo o 6, nie o 6.50 wyjść, pójść do szkoły z uśmiechem i wszystko mieć w dupie. tak jeszcze będzie, obiecuję.

tylko niebo to limit

dzisiaj znowu zrezygnowałam ze szkoły. rano miałam wrażenie, że umieram. a to przecież tylko ból, który jest mi już dobrze znany. moje sny są przepełniane Tobą, niezależnie od tego czy przed snem myślałam o Tobie czy też nie. nie jesteśmy w tych snach znowu razem, bo to nawet tam jest niemożliwością. ciągle Cię widzę, i chociaż nie chcę to i tak zawsze przychodzisz w tym najmniej upragnionym momencie. mówi się, że jeśli ktoś za nami tęskni, to śni nam się każdej nocy. tym razem moja teoria na ten temat wygląda inaczej..bo co mają uczucia innych ludzi do naszych snów? sny odzwierciedlają nasze pragnienia...jeśli jest to prawdą, nie chcę więcej tego czuć i widzieć Cię codziennie w nocy w mojej głowie. popieprzone sny, w których robimy to co kiedyś tyle, że potajemnie, bo jeszcze jest ona. czy to nie jest głupie? muszę sprawdzić najwcześniejszy pociąg i nim jechać. znowu potrzebuję odpocząć. tak po prostu..dzisiaj chce spokoju. chce wieczoru z D i P przy winie i fajkach, jak co weekend. męczy mnie już ta sytuacja.

środa, 16 października 2013

"Miłości trzeba szukać wszędzie, dlatego usiadłam na brzegu własnych wspomnień, aby przypomnieć sobie, jak ciężką walkę stoczyłam z własnym sercem. To niewiarygodne - jestem przesiąknięta cierpieniem, smutkiem i rozpaczą, a jednak wciąż wierzę, że miłość jest ponad tym wszystkim. Wierzę, że to ona będzie źródłem mojej wiedzy, autentycznej wiedzy, która pozwoli mi uwolnić się od przeszłości i zacząć wszystko od nowa. Z miłością w sercu, nie tylko z nikłą nadzieją w oczach. Bywa czasem, że swój los powierzam w ręce przypadku... albo pozwoli mi on przezwyciężyć zło, które mam w sobie, albo sprawi, że to ja nim się stanę. Loteria - moje życie to kwestia szczęścia. Problem jednak w tym, że to szczęście mnie omija. A ja? A ja całkowicie się mu oddaję, wyciągam rękę i czekam. Czekam, aż ktoś w końcu mnie za nią chwyci i poprowadzi. Pozwoli poznać świat, o którym zawsze marzyłam. Nigdy nie puści, nie zwątpi, nie oszuka i nie zapomni. Poświęciłam wszystko, aby móc tutaj wrócić. Podjęłam kolejną walkę, mimo tego, że moje serce ma już dość. Jestem dowodem na to, że ból może również zostać naszym przyjacielem. Nieodłącznym elementem naszego życia, który przypomina, że wciąż jeszcze żyjemy, czujemy i jesteśmy. Bez przyszłości z bezsilnością w rękach, jednak nadal z małą iskierką nadziei. Nadziei, że całe zło, które nas otacza ma sens. Że każda przegrana walka prowadziła nas dokądś. I choć każda chwila sprawia, że czujemy się nijacy, nasze serca rosną w siłę. Nie przepełnia nas miłość, nie znamy smaku prawdziwego szczęścia, beztroskich chwil, ani namiętności do utraty tchu. Ale wiemy czym jest poświęcenie i oczekiwanie - a to pierwsza lekcja ku temu, aby pozwolić, by to miłość odnalazła nas. " ZX

wtorek, 15 października 2013

chcę już wrócić do domu..za 23 minuty środa, a ja któryś raz próbuję pójść spać. K. pojechała więc kolejna noc w pustym mieszkaniu. chyba to jest najgorsze. nie umiałabym mieszkać sama. za dużo myślę, setny raz słucham jednej piosenki i chyba mam chwilę zwątpienia. dlaczego nie mogę mieć tak idealnego życia jak jeszcze 3 miesiące temu..nagle się tak wszystko posypało. niesprawiedliwe..nie chcę już pakować się w znajomości na chwilę. nie chcę żeby mama znowu dzwoniąc wypytywała się o Ciebie. to żenujące, że jestem tylko jedną że stu, i to właściwie nie ma znaczenia kim dla Ciebie jestem. niestety nie wszystko mogę jej powiedzieć. bo co jej powiem, że znowu dałam ciała i znowu spieprzyłam? że znowu uciekłam bo się bałam? to śmieszne. chciałabym zaufać facetowi, tak jak ufałam jemu. do końca, pomimo wszystko. nic już nie wróci, a ja nie mam prawa nawet o nim myśleć. wkurwia mnie to, że te myśli tak po prostu do mnie przychodzą, nawet kiedy jest już dobrze. nic ostatnio mi nie wychodzi...


chyba powoli popadam w depresję. odkąd przyszłam do domu, nie wyszłam ze swojego pokoju. będzie z kilka godzin. nie mam ochoty na rozmowy z kimkolwiek, lubię czasami posiedzieć sobie sama w ciszy. próbowałam się uczyć, ale nic mi nie wychodzi. nie potrafię się skupić przez to wszystko..problemy, problemy, problemy. i gdzieś pomiędzy nimi plączą się niedopowiedzenia. jestem tym zmęczona. za dużo dzieje się na raz..jak to w jesień, nic nie przychodzi łatwo. szczególnie te nudne, samotne, ciemne wieczory. zawsze mówiłam, że nie umiem odpoczywać, że nie mam od czego, ze nie rozumiem znaczenia tego słowa. a dzisiaj tak po prostu mam wrażenie, że potrzebuję. potrzebuję tak po prostu usiąść z kimś i przestać się zamartwiać problemami całego świata. za dużo mam swoich, z którymi nie umiem sobie poradzić żeby jeszcze brać na barki problemy tak naprawdę obcych osób. wiem, że jestem egoistką, ale dla mnie problemy to tylko te moje i tych kilku osób na których mi zależy. inni..są bo są, każdy ma swoje życie. cieszę się chociaż z tego, że już tyle nie myślę o tym co było. mam wrażenie, że poradziłam sobie i chociaż nie jest jeszcze dobrze to będzie musi być..tylko muszę dać sobie jeszcze trochę czasu. chyba dziwne, że mówię to ja ale potrzebuję kogoś, kto poskładałby mi życie do kupy i miałby wpływ na mnie. potrzebuję żeby, ktoś mnie znowu ogarnął i nie dopuścił do tego żebym psuła sobie zdrowie, którego i tak mam mało. może chciałabym dla kogoś być, może chciałabym cieszyć się z tego, że mogę coś dla kogoś zrobić, że mogę dla kogoś się zmienić. potrzebuję tego najbardziej na świecie, jak jeszcze nigdy..

niedziela, 13 października 2013

nie mam zamiaru więcej myśleć nad tym co robię z własnym życiem. to do niczego nie prowadzi, tak uważam. weekend w domu uświadomił mi coś bardzo ważnego, że nieważne jakim jestem człowiekiem i nieważne co im zrobiłam, nieważne, że poświęciłam naszą przyjaźń dla jakiejś chorej miłości...one zawsze tu będą. będą tu bo przyjdą z fajkami, winem i będą. najlepsze uczucie jakie może być, to chyba właśnie te. kiedy wiem, ze wracając tutaj, mam do kogo wracać. mam z kim wyjść, pogadać i opowiedzieć relacje z całego tygodnia, chociaż to wcale niepotrzebne, bo z wszystkim są na bieżąco. na początku było mi przykro, że odkąd wyjechałam, wszystko zostało gdzieś za nami, że wracam tu i nikogo nie znam, tysiąc nowych twarzy, i ludzi z którymi dziś mijam się bez słowa..z czasem przestało mi to przeszkadzać. przecież nie jestem tu dla nich, nikt nie musi mnie pamiętać. cieszę sie ogromnie z tego w jakiej sytuacji się znajduję, bo nie mogłabym być w lepszej. nie mogłabym teraz znowu nie mieć z wami kontaktu. cieszę się, że wszystko jest po staremu. że potraficie mi pomóc, pocieszyć, jak i dobić czy najechać na mnie. niczego więcej nie potrzebuję, mam przy sobie was, a do całej reszty chyba warto podchodzić z dystansem. nie chcę przeżywać 3 godziny jednego i myśleć co to miało znaczyć. niestety, nie którzy po prostu lubią zachowywać sie jeszcze jak dzieci i nie brać odpowiedzialności za swoje słowa. mnie to już nie dotyczy, fajnie goni się króliczka, ale teraz mam dosyć. wracam na szczecin.

piątek, 11 października 2013















tak właśnie wygląda moje teraźniejsze życie. jest bardzo spokojne, stłumione, nic mi nie przeszkadza. olałam wszystko, staram niczym się nie przejmować. pewnie to minie. minie zaraz kiedy wsiądę do samochodu i pojadę na Szczecin. zawsze mówiłam, że nie lubię wracać do domu, że tutaj nic nie ma, że mam dosyć tego miasta. ale swoja drogą..wracając dzisiaj do domu cieszyłam się, że dziewczyny już czekają na mnie i, że kiedy wyjdę zacznie się inne życie niż te, które mam w tygodniu. zdałam sobie sprawę, że wracając tutaj, wracam sama ja, bez niechcianych wspomnień i tego żalu. wracam tu i
strasznie się cieszę, że odpocznę. posiedzę z mamą i opowiem jej o swoim życiu, w którym ostatnio jej nie ma. przykro mi z tego powodu. zawsze miałyśmy dobry kontakt a teraz nawet rozmawiać mi się nie chce..olewając wszystko zapomniałam żeby nie olewać też osoby, którą kocham. wszystko zmienię, obiecuję. co za dużo wolności to nie zdrowo. i w sumie masz rację kiedy mówisz, że odkąd wyjechałam i zaczęłam samotne życie, bardzo się zmieniłam. dzisiaj już nikt nie ma na mnie wpływu...

środa, 9 października 2013

znowu jest to samo lalalalalallalalalalala, jak grochem o ścianę..




i szkoda że nie umiem być kumplem,
ile mostów spaliłem, no w kurwę.
jak kocham to tylko po wódce
i nie rób mi wyrzutów, bo to żenująco smutne.

wtorek, 8 października 2013

chlanie nad ranem, fanaberie kochanek

sama nie wiem czego oczekuję od siebie. chciałabym żeby ktoś mi pomógł, a z drugiej strony nie chcę nic od nikogo...może po prostu potrzebuję długiej rozmowy, chociażby tego żeby ktoś mnie wysłuchał i powiedział co mam zrobić ze swoim życiem. nawet nie tęsknię, chociaż tak uważasz. jest mi po prostu przykro, jak każdemu na moim miejscu. przeraża mnie czasami sam fakt, że muszę wyjść z łóżka, umyć sie ubrać, pomalować, zamknąć za sobą drzwi i wyjść do ludzi. później mówię, że wszystko spoko i jakoś sobie radzę. czasami wolę to niż tłumaczyć milion razy dlaczego wolałabym skoczyć z mostu i tyle nie myśleć. nie wiem co robię..odpycham ludzi, na których mi zależy tylko po to żeby nie musieli przeze mnie cierpieć. teraz nasuwa się pytanie, czy to dobrze czy źle. nie chcę nikogo już krzywdzić, naprawdę. mam dosyć. wiem jak czasami bywa ciężko się dogadać, ale odmienne charaktery robią swoje. nie chcę też żeby coś było na niby. takie fikcyjne szczęście. przez internet. w pewnym stopniu staram też uchronić samą siebie przed płaczem, żalem, i rozmyślaniem nad tym całym syfem. chciałabym żeby wszystko się ustabilizowało, nie chcę wiecznej huśtawki robionej z mojego życia. niech wszystko będzie na swoim miejscu, jak kiedyś. cieszę się, że przyjechałam tutaj, ale teraz jestem zagubiona w tym wszystkim. nie mogę znaleźć sobie miejsca, najchętniej chodziłabym całą noc po mieście, a później usiadła i pogadała z kimś dla mnie ważnym. to nierealne. w co ja się pakuję..nie wiem dlaczego wolę iść zapalić niż to wszystko znieść spokojnie. chyba jeszcze to trochę potrwa zanim odczuję, że jestem dla kogoś ważna i komuś potrzebna..nie tylko na moment.

poniedziałek, 7 października 2013

 " A w tłumie też jesteśmy sami "

znowu jem kolację przy pustym stole, w pustym mieszkaniu z tą przerażającą ciszą. przyzwyczaiłam się już do tego, że nigdy nie będzie tak jakbyśmy tego chcieli. i chociaż chcemy inaczej, to przy zdrowym rozsądku musimy wybrać to mniejsze zło. samotność fizyczna w gruncie rzeczy nie musi być wcale taka zła, w pewnym momencie potrafimy budzić się z nią, i zasypiać. towarzyszy nam przez cały dzień. najgorsze jest to zimno w sercu, którego nic nie ogrzeje. a przecież najcenniejsze co możemy dostać to czas, bo to coś czego nigdy nie odzyskamy. miałam się już nie truć, ale na coś najwyraźniej trzeba umrzeć. dobranoc..

"To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy."
          już mi się nawet nie chce. wyjebane.

niedziela, 6 października 2013

strasznie chujową noc sobie wybrałaś Daria na takie rozkminy..
spal moje zdjęcia ja twoje spaliłem dawno,
wspomnienia to wciąga, jak pierdolone bagno .
wcale nie byłaś mnie warta uwierz,
dziś jak na Ciebie patrze to mam to w dupie, wiesz?
są rzeczy ważniejsze niż chwila,
jeżeli ja nie dorosłem ty się nie urodziłaś
słyszysz?
nie każ mi żebym krzyknął zaraz,
jesteś tego pewna? Spierdalaj.
czasem trzeba poświęcić wiele, by coś wyszło, 
a chuj z tego zrozumiałeś, jeśli zawsze miałeś wszystko

zauważyłam, że na większości zdjęciach, byłyśmy już pijane :D
















sobota, 5 października 2013

chciałabym czuć się bezpieczna, potrzebna akceptowana. nie chciałabym udawać kogoś kim nie jestem. chciałabym zawsze mówić Ci o wszystkim, tak żebyś wiedział kim jestem a nie kogo udaję. nie chciałabym już słuchać się głupich rad ludzi, nie mających tak naprawdę wpływu na moje życie. chciałabym żebyś mógł mi zaufać i chciałabym Ci pomóc w każdej gorszej sytuacji. to nie tak, ze jestem egoistką. może rzeczywiście tak uważasz. życie zepsuło mnie już dawno. nawet nie chcę dopuścić do siebie myśli, że mogłabym być słabsza. że mogłabym ulec, i dać ze sobą robić wszystko. teraz jest to niemożliwością. staram się zrozumieć samą siebie, żeby móc normalnie funkcjonować i nie bać się o nic. niby o nic się nie bać, a z drugiej strony bardzo boję się, że wszystko spieprzę. nie wierzę w Boga, ale na pewno jest jakiś powód, dla którego tak sie stało. mam wrażenie, ze jesteś takim prezentem za wszystko co wycierpiałam przez te 3 lata.
Lubię wyjść na miasto w nocy, kiedy pada deszcz,
Wtedy jakoś nie bolą Mnie oczy, a zimą lubię jak skrzypi śnieg.
Czasem lubię się zaszyć na chacie, zasunąć firany i zamknąć okna,
Litrami pić kawę i nie ma Planeta bo tańczy w ciemnościach.
Boże jeśli musisz to zabierz obrazy i ześlij tysiąc duchów,
Mogę nawet umierać dwa razy i nosić stygmaty, nie tykaj mi słuchu.
Dziś znowu nie mogę zasnąć, ale nie ma się w sumie co żalić,
Pisanie przychodzi tak łatwo, 
jest późno i słychać jak biją zegary.







piątek, 4 października 2013


dawno tak nie było, dawno nie miałam okazji napisać zwykłego esemesa 'za 10 minut w tunelu', 'jak ogarniesz to chodź na fajkę i kawę', dawno nie miałam okazji tak szczerze, najszczerzej porozmawiać o tym co boli. dawno tak dużo sobie nie powiedziałyśmy. dawno nie widziałam tego, jak bardzo teraz jesteś szczęśliwa. cieszy mnie ten fakt. brakowało mi chyba tego trochę. niby jesteśmy całkiem różne, ale problemy i takie same sytuacje sprawiają, że nie wydajemy się być sobie tak odległe. nie raz kończyła się znajomość, która po kilku miesiącach wracała, od tak. cieszę się, że mimo tak długiego czasu braku kontaktu, nie mamy oporów by dalej żalić się sobie i mówić, o tym co przeszłyśmy. zamiast dalej się kłócić, wolimy wyjść na wino, i zapić cały żal do siebie, przez tego jednego faceta, który pozmieniał wszystko. nie chciałabym żeby znowu ktoś taki, nas od siebie odsunął. mam wrażenie, że coś w tym jest, że zawsze wracamy. to w sumie miłe, bo dzieciństwo i wspólne chwile w piaskownicy nie poszły na marne. dzisiaj spędziłam piątek tak jak chciałam, na ławce w parku rozmawiając o wszystkim. tak jest dobrze.

czwartek, 3 października 2013

your dreams came true

nigdy nie lubiłam swojego imienia, zawsze wyglądało i brzmiało dziwnie, a teraz jest ktoś kto odmienił te dziwne fanaberie. za każdym razem kiedy widzę to "Darka" to nawet kiedy pisane jest w złości, uśmiecham się, bo lubię jak tak do mnie mówi. lubię to, że choćbym ryczała jak głupia, to właśnie przez niego po kilku minutach uśmiechnę się najszczerzej jak tylko umiem. nie mam pojęcia jak to wszystko się stało, ale jestem szczęśliwa. tak, z ręką na sercu nie umiałabym powiedzieć inaczej. w pewnym momencie pojawia się człowiek, którego nigdy byś się tam nie spodziewała i chociaż nie wiesz jak będzie, to daje Ci to największe szczęście, bo jest. tak po prostu, jest a nie bywa. jestem z siebie zadowolona, cieszę się, że wybrałam tą szkołę, to miasto i tego człowieka. nienawidzę kiedy jest zły albo smutny, całe zło wtedy przechodzi na mnie, bo nie umiem inaczej reagować. nigdy mi tak nie zależało, tak szybko. nigdy nie potrafiłam powiedzieć "ufam Ci" bo to tak jakbym oddała komuś cały mój świat, nie biorąc pod uwagę tego, że przecież w każdej chwili może się rozsypać. nawet jeśli..to jestem pewna, że zapamiętam to, bo to taki nowy rozdział. zwykły człowiek, który od tak go rozpoczął nie pytając nawet czy może. przyszedł i to zrobił. nie żałuję, bo nie umiem. wiem, ze wszystko co mnie spotkało musiało być po coś. może właśnie po to żebym teraz mogła tak mówić. niczego nie można żałować, bo to tak jak zmarnować swoje życie. cieszę się, że jesteś i mam nadzieję, że będziesz, nie na chwilę, a na dłużej.

'SIADAM NA ŁAWCE OBOK CIEBIE,ODPALAM DAVIDOFFA
DZIĘKUJE - WIEM,ŻE TYLKO TY DO ŻYCIA DASZ MI KOPA'
"Badania dowiodły, że szczęścia nie daje miłość, bogactwo czy władza, tylko dążenie do nieosiągalnych celów: a czymże jest dieta, jeśli nie tym?"

ciekawe jak to jest możliwe, że w przeciągu dwóch dni, znowu tracę na wadze. nie ważne, to nawet bardzo dobrze, że tak się dzieje, mimo tego, że nie wiem jak. przemiły wieczór z laptopem, herbatą, kotem, bajką i jakimiś pomidorami. w to ostatnie też nie wnikam. jutro już piątek, przyjeżdża D. co bardzo mnie cieszy. pomijając jutrzejszy sprawdzian z matematyki, to będzie wszystko dobrze. potrzebuję dać sobie trochę czasu i przemyśleć swoje idiotyczne zachowanie. może nawet powinnam cokolwiek w sobie zmienić. nastawienie do życia, zmienić muszę jako pierwsze, bo inaczej nie wytrzymam dłużej ze sobą. a później po kolei wszystkie swoje plany, na które zawsze nie mam czasu, ochoty, czy czegoś tam jeszcze. i tak jestem dumna, że nie mam ochoty palić ani żreć po północy, jakbym była zdesperowana. najgorzej będzie ogarnąć szkołę, ale czego się nie robi dla egoistycznej siebie. <3


środa, 2 października 2013

nie chce tu być, czekam na piątek. chce wrócić do domu, niech ten weekend trwa najdłużej.

miałam nie palić..pieprzyć wszystko.

zawleczki, nakrętki, kapsle.

znowu, tysięczny raz dzisiaj czuję się tak jakby lepiej było gdybym zniknęła. jestem tą najgorszą, która robi swoje, i ma wyjebane. ciekawe dlaczego teraz też nie mogę mieć tego w dupie. czuję się okropnie, znowu mam ochotę się rozpłakać i iść stąd. iść gdziekolwiek, w sumie to chciałabym żebyś mnie stąd zabrał. przygnębia mnie ta cisza w domu, nikt do mnie nie mówi, nikt mnie nie słucha. jest ciemno, zimno, tak spokojnie. jestem cholerną egoistką, nawet mnie to męczy. nie chce tu być, zabierzcie mnie stąd, proszę.

wtorek, 1 października 2013

Nic nie zmieniać

nienawidzę siebie za to, że już się przyzwyczajam. obiecałam sobie przecież, że więcej tego nie zrobię, znowu czuję się głupio. robię źle, ale jeśli będzie dawało mi to szczęście tak jak teraz, to nie zamierzam przestawać. jestem młoda, głupia, naiwna, ale szczęśliwa. chociaż tyle mogę wyciągnąć z własnego życia. dobrze, że jesteście. cieszę się, naprawdę. codziennie mogę od tak napisać, zadzwonić, przyjść i pogadać. cholernie mi tego brakowało. brakowało mi pewnego, stabilnego gruntu.