środa, 18 grudnia 2013
dawno nie miałam takich wyrzutów sumienia. codziennie uciekam od problemów, myśląc, że w końcu się uda a one znikną same. jednak jestem głupsza niż ustawa przewiduje. powoli zaczynam naprawiać to wszystko co tak pięknie udało mi się spieprzyć przez ostatnie miesiące. dziwne, ale nawet nie wierzę w to, że nie dam sobie rady. a może po prostu chce udowodnić, tobie, sobie, wam, że potrafię. najgorsze jest chyba to, że ostatnio zawodzę nie tylko siebie, ale i wszystkich w okół. zapomniałam co jest najważniejsze, i zapomniałam jak sobie z tym radzić. staram się iść do przodu, nie cofać do tego co już nie istotne. podziwiam Cię za wszystko co robisz, za to, że tak świetnie radzisz sobie ze wszystkim. ostatnio kiedy mama dzwoni to tylko słyszę 'pierwszy rok jest najcięższy' a mówili mi, że tylko tydzień..dziś byłam asertywna, w końcu! odmówiłam mu tak prostej i błahej rzeczy. wiem o co się ostatnim razem pożarłyśmy i nie mam najmniejszego zamiaru dalej psuć kontaktu przez kogoś takiego jak on. jutro już czwartek. jeszcze tydzień temu wcale nie chciałam tych świąt, urodzin, tego wolnego. nie chciałam żyć w świadomości, że może odpocznę i może wyjdzie mi to na dobre. ale z godziny na godzinę, tylko czekam na ten piątek. na moment kiedy wpakuję się do pociągu i wysiądę na dziesiątym przystanku. zostawię porażki w pokoju, do którego nie wejdę przez najbliższe dwa tygodnie. święta spędzę w domu. nigdy takich nie było, dlatego nie jestem przekonana czy to najlepszy pomysł. odkąd pamiętam święta spędzałam u rodziny, w dużym gronie. później urodziny..śmieszne, ale czuję się jakbym czekała na nie dłużej niż wszyscy, a przecież to rok jak każdy. mam ogromną nadzieję, że w tym roku spędzę je z nikim innym jak z wami. i na koniec postanowienia noworoczne, które co roku wymyślam i co roku je olewam. za trzynaście dni mam zamiar wymyślić coś bardziej realnego, i tego dotrzymać. w każdym razie chciałabym być w końcu bardziej odpowiedzialna, bo na chwilę obecną, z odpowiedzialnością nie mam nic wspólnego. chciałabym nauczyć się asertywności i racjonalnego myślenia. zapomnieć o pesymizmie i przymykać oko na klęski. i co najważniejsze - nie dopuścić do tego żebym zrezygnowała ze Szczecina. może inaczej..nie dopuścić do powrotu do Gryfic na stałe. jeszcze kilka spraw do nadrobienia i będę mogła odetchnąć z ulgą. niech nic nie zakłóci mojego stanu opanowania chociaż do piątku. o nic więcej nie proszę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz