wtorek, 31 grudnia 2013
niedziela, 29 grudnia 2013
jestem zmęczona, ale i zadowolona. jestem szczęściarą, że mam takich przyjaciół i że mogę na nich polegać każdego dnia. bardzo Wam dziękuję za całe dzisiaj. jeszcze tylko zejdę na dół zapalić, a później wrócę do ciepłego łóżka oglądać wyciskacz łez. potrzebuję się wyciszyć, bo huczuhucz nie pomaga, a wyczuwam, że w sylwestra będzie się dużo działo. obiecuję zostać jutro cały dzień w domu i robić wszystko dla siebie. obiecuję odpocząć. mam nadzieję, że nie wpadnę na żaden głupi pomysł, chroń mnie boże.
czwartek, 26 grudnia 2013
chwila po północy, odpaliłam wszystkie świeczki, zabrałam poduszki i usiadłam na parapecie. zawsze tak robiłam kiedy tęskniłam. kiedy nie mogłam się pozbierać, albo kiedy coś nie dawało mi spać. najwięcej radości sprawia mi to w zimę. czas kiedy dla mnie zawsze zaczynają się te najlepsze rzeczy, takie po których uśmiech nie schodzi mi z twarzy a ja w środku czuję, że w końcu jest po co tu być. tak bardzo tęsknię za tym widokiem z okna, który zawsze był dla mnie czymś normalnym, dzisiaj zrozumiałam, że jest czymś wartym wspomnienia. sama nie wiem, być może pogubiłam się w tym wszystkim. być może nie potrafię okazywać uczuć, być kimś dla kogoś. nie rozumiem dlaczego znowu o tym myślę. zarzekałam się, że już dałam sobie spokój, że zapomniałam. te trzy dni świąt były dla mnie najprzykrzejsze od kilku lat. mimo wszystko w głębi jestem ogromnie wam wdzięczna, że zawsze jesteście. na dobre i złe dni, na pochmurne jak i te słoneczne, na te trzeźwe i pijane, że jesteście nawet wtedy kiedy wszystko jest nie tak. mamy 27 dzień ostatniego miesiąca. boję się nowego roku, i nowych rozczarowań. nowych nadziei i nowych rzeczy, na które być może nie jestem jeszcze gotowa. boję się, że sobie nie poradzę, że wszystkie moje wybory nie będą dobre. mam jedno marzenie, tylko jedno. chciałabym ułożyć sobie życie choćby w najmniejszym stopniu. tak aby budząc się rano, czuć, że szczęście mnie nie ominęło, że dalej tu jest. ta przerwa świąteczna, choć się jeszcze nie skończyła, to i tak dała mi masę szczęścia i wiary w nas, w to, że dalej jesteśmy i dalej potrafimy być takie jak ponad dwa lata wstecz. wiem, że najgorsze co mogłam zrobić, to było odrzucenie tych niebieskich i brązowych tęczówek, które każdego dnia starają się mi pomóc nawet w najgłupszych i najbardziej błahych sprawach. mam nadzieję, że przyszły rok będzie tak samo rokiem szczęśliwym jak i wszystkie poprzednie. tyle się wydarzyło..chciałabym każdą godzinę odtworzyć jeszcze raz, przemyśleć każdy swój krok, wszystko co mogłam zrobić lepiej. chciałabym zatrzymać każdą jego łzę, i każdy żal do mnie, chciałabym cofnąć każde kłamstwo, każdą kłótnię i każdy wieczór, który kończył się nie tak jakbyśmy tego chcieli. tyle jest we mnie żalu do samej siebie, że nawet mój płacz nie jest tego w stanie choć trochę zminimalizować. najwyższy czas wziąć się w garść i życzyć mu wszystkiego najlepszego. życzyć mu wszystkiego tego, ile dostałam od niego. chyba nie warto być ciągle złym, że ktoś zabrał mi mój cały świat, prawda? w końcu mam już nowy, który z dnia na dzień udoskonalam. wiem, że będzie jeszcze lepszy, naprawdę wiem to. chociaż tyle. bo wszystko co miało być to już było. a reszta..niech się dzieje samo..
środa, 25 grudnia 2013
wtorek, 24 grudnia 2013
poniedziałek, 23 grudnia 2013
właśnie zdałam sobie sprawę jak nieziemsko was uwielbiam. mam dwie najlepsze pod słońcem siostry, koleżanki, przyjaciółki, zołzy. tak często potraficie przemienić mój brak humoru w najszczerszy uśmiech. nawet dziś kiedy cały dzień był jak na złość, wystarczyło jedno rzucone hasło "idziemy pić" to nic, że znowu..lubię smsy, zaraz po otwarciu oczu "wstałaś? niedługo będziemy". uwielbiam kiedy robicie z mojego pokoju kawiarnie, jadalnie, salon kosmetyczny, salon rozrywki, balety, melanżownie, pokój schadzek, wybieg, palarnie. nie raz słyszałyśmy jak bardzo jesteśmy do siebie podobne, że mamy takie same nawyki, takie samo zdanie na różne tematy, takie same odzywki, o tym samym gadamy. ale i tak mimo wszystko każda jest innym światem dzięki czemu potrafimy się ze sobą dogadać, choć momentami jest ciężko. naprawdę nie wyobrażam sobie jakby to było gdyby miało Was nie być. kto by mi tak idealnie doradził, na kogo bym krzyczała, z kim bym piła, śmiała się, płakała, jadła, obgadywała. z czyjego szczęścia cieszyłabym się najbardziej? nie wiem i w sumie nie chce wiedzieć. wiem, że wszystko było po coś, i, ze teraz moze być tylko lepiej między nami. a na koniec i tak widać, że nasze prognozy sie nie sprawdziły. P. wyjechała, wróciła, a między nami dalej jest tak samo dobrze. lepsze czasy nadchodzą? a może po prostu stare, dobre czasy wracają. kocham was ;)
niedziela, 22 grudnia 2013
jestem tak wściekła na siebie..chciałabym chociaż wiedzieć za co. może za to, że jak zwykle staram się być najmilsza, pomocna, a i tak zawsze wychodzi chuj wielki. może za to, że kilka zdań zmienia cały mój dotychczasowy światopogląd, zmienia moje nastawienia. tak bardzo nienawidzę ludzi za każde wyrządzone mi zło, za każdy płacz, krzyk, kłamstwo, obrazę. nienawidzę. i albo jestem tak pijana albo rzeczywiście wkurwiona. miałam pójść się odprężyć, zapomnieć, pośmiać a wróciłam w takim stanie. jeszcze Ty, której nie chce już więcej widzieć. nie wierzę do czego zdolna jest rodzina. to chyba jakiś żart, naprawdę. najbardziej z tego wszystkiego denerwują mnie nasze kłótnie, wyzwiska, denerwuje mnie to, że zachowujesz sie jak jebane dziecko. nic nie rozumiesz, nie potrafisz normalnie się odezwać, wszystko jest dla ciebie żartem. mam nadzieję, że to czytasz, chociaż i tak nic do Ciebie nie dotrze. jak zawsze..chce już moje urodziny, PROSZĘ!
sobota, 21 grudnia 2013
środa, 18 grudnia 2013
dawno nie miałam takich wyrzutów sumienia. codziennie uciekam od problemów, myśląc, że w końcu się uda a one znikną same. jednak jestem głupsza niż ustawa przewiduje. powoli zaczynam naprawiać to wszystko co tak pięknie udało mi się spieprzyć przez ostatnie miesiące. dziwne, ale nawet nie wierzę w to, że nie dam sobie rady. a może po prostu chce udowodnić, tobie, sobie, wam, że potrafię. najgorsze jest chyba to, że ostatnio zawodzę nie tylko siebie, ale i wszystkich w okół. zapomniałam co jest najważniejsze, i zapomniałam jak sobie z tym radzić. staram się iść do przodu, nie cofać do tego co już nie istotne. podziwiam Cię za wszystko co robisz, za to, że tak świetnie radzisz sobie ze wszystkim. ostatnio kiedy mama dzwoni to tylko słyszę 'pierwszy rok jest najcięższy' a mówili mi, że tylko tydzień..dziś byłam asertywna, w końcu! odmówiłam mu tak prostej i błahej rzeczy. wiem o co się ostatnim razem pożarłyśmy i nie mam najmniejszego zamiaru dalej psuć kontaktu przez kogoś takiego jak on. jutro już czwartek. jeszcze tydzień temu wcale nie chciałam tych świąt, urodzin, tego wolnego. nie chciałam żyć w świadomości, że może odpocznę i może wyjdzie mi to na dobre. ale z godziny na godzinę, tylko czekam na ten piątek. na moment kiedy wpakuję się do pociągu i wysiądę na dziesiątym przystanku. zostawię porażki w pokoju, do którego nie wejdę przez najbliższe dwa tygodnie. święta spędzę w domu. nigdy takich nie było, dlatego nie jestem przekonana czy to najlepszy pomysł. odkąd pamiętam święta spędzałam u rodziny, w dużym gronie. później urodziny..śmieszne, ale czuję się jakbym czekała na nie dłużej niż wszyscy, a przecież to rok jak każdy. mam ogromną nadzieję, że w tym roku spędzę je z nikim innym jak z wami. i na koniec postanowienia noworoczne, które co roku wymyślam i co roku je olewam. za trzynaście dni mam zamiar wymyślić coś bardziej realnego, i tego dotrzymać. w każdym razie chciałabym być w końcu bardziej odpowiedzialna, bo na chwilę obecną, z odpowiedzialnością nie mam nic wspólnego. chciałabym nauczyć się asertywności i racjonalnego myślenia. zapomnieć o pesymizmie i przymykać oko na klęski. i co najważniejsze - nie dopuścić do tego żebym zrezygnowała ze Szczecina. może inaczej..nie dopuścić do powrotu do Gryfic na stałe. jeszcze kilka spraw do nadrobienia i będę mogła odetchnąć z ulgą. niech nic nie zakłóci mojego stanu opanowania chociaż do piątku. o nic więcej nie proszę.
poniedziałek, 16 grudnia 2013
niedziela, 15 grudnia 2013
czytam to wszystko i z perspektywy czasu inaczej na to patrzę. teraz potrafię się z tego śmiać, bo w końcu nic innego mi nie pozostało. naprawdę nie pamiętam już jakie to uczucie, być tak mocno do kogoś przywiązanym. nie pamiętam jak to jest kochać, dać się pokroić za czyjś jeden uśmiech. jedyne co mi po tym wszystkim zostało, to przekonanie o swojej głupocie i naiwności. dziś wracając tramwajem do domu, towarzyszył mi stary album pezeta, mes i planet. gapiąc się w moknący Szczecin pomyślałam, że już go nie pragnę. już mam inne problemy, rozterki. dziś zależy mi na innych ludziach. z dnia na dzień czuję jak się oddalam od tego złudnego świata, który powoli mnie niszczy. mam ogromną nadzieję, że szybko nie zobaczę tych zielonych tęczówek..za dobrze mi się żyje żebym znowu spieprzyła to wszystko. i tak jak K. napisała. zrobiłam to bezpodstawnie, nie miałam prawa tego pisać. ja już chyba tak mam, że głupota to moja siostra rodzona. to tylko 5 dni, i wrócę do domu. najbezpieczniejszego miejsca na ziemi.
i wiesz,wczoraj poczułam się przez chwilę tak idealnie. ale zbyt dużo alkoholu i braki w mózgach ludzi robią chore rzeczy. ani przez chwilę przez głowę nie przeszła mi twoja osoba. to chyba dobrze, prawda? mimo wszystko jestem rozczarowana, bo przecież nigdy nie jest idealnie. może powinnam to olać. w sumie..tak, nie przejmowanie się wyjdzie mi na lepsze. tylko to co teraz dzieje się w mojej głowie..
P.S. chyba tęsknię za Tobą, za wami, za nami. pytanie czy da się cokolwiek odratować setny raz..
P.S. chyba tęsknię za Tobą, za wami, za nami. pytanie czy da się cokolwiek odratować setny raz..
sobota, 14 grudnia 2013
czarne koty, przechodzenie pod drabiną,
otwieranie parasola w pomieszczeniach, to i inne tego typu bzdury mówią nam o
nieszczęściu, w które zawsze ciężko jest mi uwierzyć. nieszczęście to raczej
pojęcie względne, pracujemy na nie sami, więc nie możemy całej winy zrzucić na
bogu ducha winnego kota. jasne, każdy ma dni kiedy myśli, że cały świat jest
przeciwko nam i wtedy doszukujemy się
dziury w całym. myślę, że gdybym miała wierzyć
w przesądy, codziennie wmawiałabym sobie pecha, bo przecież z czarnym
kotem mieszkam i codziennie rano przechodzę pod wielką drabiną czy rusztowaniem
na swojej ulicy. to samo tyczy się wszystkiego co ma nam przynieść szczęście,
choćby czterolistna koniczyna, której ludzie w desperacji potrafią szukać
godzinami. jestem tak bardzo na nie, ale wtedy stojąc tam..pomyślałam, że to w
sumie trochę zabawne kiedy kazałeś odwrócić mi się tyłem do wody, pomyśleć
życzenie po czym mocno się zamachnąć i wyrzucić grosza daleko za siebie. tak
bardzo uwierzyłam przez chwilę w swoje szczęście, że długi czas myślałam o czym
marzę. nigdy nad tym się nie zastanawiałam. przecież wszystko miałam, miałam
tak idealne życie, że mogłabym tylko błagać aby nic się w nim nie zmieniło. ale
dzisiaj jest dzisiaj, a tamten czas dawno minął. miałam tysiąc myśli na minutę.
tysiąc marzeń, pragnień, uczuć, próśb. w końcu pomyślałam o czymś co
prawdopodobnie wywróciłoby moje życie do góry nogami. patrząc się na głupią
monetę w wodzie, odpaliłam papierosa i znowu wróciłam do rzeczywistości.
przecież to chore, wmawiać sobie szczęście, pecha czy inne bzdety. często
powtarzam, że coś stało się po coś. coś musiało się skończyć, żeby coś nowego
mogło zaistnieć, że jeśli coś się skończyło to najwyraźniej nie miało nawet
prawa bytu. coraz rzadziej jestem pesymistką, częściej patrzę na wszystko
realistycznie. wiem ile mogę, potrafię, ile dam radę. nie przekreślam
wszystkiego z góry, układając czarne scenariusze. zaczęłam radzić sobie sama,
bo przecież powinnam to robić od samego początku. wszystko ostatnio jest nie
tak, ale też nie twierdzę, że nie będzie lepiej. kilka sytuacji było naprawdę
słabych, i nie wartych wspominania. wstając rano już myślę, co dziś wyjdzie nie
tak, bo ostatnio nie ma dni idealnych, niczym niezmąconych. kilka dnia temu
spytałaś mnie, jak mogę chcieć dalej utrzymywać kontakt. po czym usłyszałaś, że
lubię hartować swoją psychikę i przyzwyczajać ją wszystkiego, bo wiem, że
gorsze rzeczy w życiu mnie spotkają. a
na koniec pięć dni spokoju, szkoła, dom, książki, filmy, i ja odcięta od
świata. mam ważenie, że takie życie jest lepsze. nie mam czym się przejmować.
tylko ta jedna sprawa, która ciągle nie daje mi żyć. mam nadzieję, że jeszcze w
tym roku się coś zmieni. sobota - niedawno znowu wróciłam do szarego Szczecina,
do swojej odskoczni a zarazem monotonni dnia codziennego. dzisiaj mam w planach
zapomnieć o wszystkim i wrócić do domu jutro rano. na pewne rzeczy potrzebujemy
trochę czasu, a wtedy kiedy już zrozumiemy na czym polega problem, robimy
wszystko by nie dopuścić do ponownego pojawienia się go. chyba na tym polegają
refleksje. będzie tylko lepiej, bo źle już było.
piątek, 13 grudnia 2013
poniedziałek, 9 grudnia 2013
jakim prawem ktoś decyduje o naszym smutku, radości, przypływie energii czy też jej braku. wczorajsze popołudnie było dla mnie torturą, o którą sama się prosiłam. tak jak napisałeś, jestem w ciemnej dupie, ale przecież mogę coś z tym zrobić. nic nie jest stracone, najważniejsze to udowodnić sobie i innym, że potrafię. każdy ma jakieś uzależnienie, od alkoholu, narkotyków, ludzi. mi wystarczy to od fajek. przecież już minęły te czasy uzależnienia od człowieka. przecież nauczyłam się żyć sama, chociaż wcale tego nie chciałam. zapierałam się rękami i nogami, ale musiałam w końcu się nauczyć. mamy poniedziałek, 11:15 o 16 znowu wyjeżdżam. nie zamierzam dziś ubolewać nad tym, że muszę się spakować i iść na pociąg. cieszę się chociaż, że nie wrócę sama do pustego domu. mam ochotę dziś ubrać się ciepło i siedzieć gdzieś na ławce gadając o bzdurach. czytać GMazazyn, co chwilę strzepując popiół z papierosa. niby nic, a dla mnie coś bardzo potrzebnego. coś co pozwoli mi wyrwać się z rutyny dnia codziennego. dam radę, nie spieprzę tego tygodnia. nie spieprzę swoich postanowień, które zawsze nie miały sensu.
sobota, 7 grudnia 2013
Ty, po co dzwonisz, skoro nie chcesz ze mną gadać.
Dobrze wiemy, że się nam nie poukłada mała.
środa, 4 grudnia 2013
jestem asertywna, wytrzymała, stanowcza, miła, uprzejma, zdystansowana, spokojna..a nawet jeśli nie, to warto sobie to wmawiać. 4.12. nie lubię tej daty, już nie lubię, szkoda w ogóle, że późno bo późno, ale w końcu zauważyłam jaki dziś dzień. to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. środa - spokój. praktycznie zaraz piątek, spokój do końca tygodnia. mogę w końcu odpocząć. jeszcze tylko chemia a później zapewne dłuuugi spacer. dobrze mi to zrobi. tak myślę.
"jest krucha, bo jej bliscy cierpią,
ale twarda i obojętna gdy reszta świata wnerwia"
wtorek, 3 grudnia 2013
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Miałaś nie płakać, miałaś być twarda
Co z Tobą jest?
Miałaś nie tęsknić, miałaś już nie śnić
Zapomnieć mnie.
Miałaś nie płakać, świat poukładać
Żeby miał sens.
niedziela, 1 grudnia 2013
Czasami widujemy kogoś codziennie, ale zapominamy mu powiedzieć jaki jest dla nas ważny.
A potem jest już zwyczajnie za późno..
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



















