"Jestem słaby"
i chociaż było dzisiaj tak bardzo dobrze, to tramwaj wieczorem musiał wszystko zjebać. do domu wracałam z papierosem, łzami w oczach i słuchawkami w uszach, z których leciał vnm. czasami naprawdę nie potrafię pogodzić się ze stratą czegoś. to tak jakbym przegrała milion na loterii, szansa jedna na sto, to takie upokarzające. już nawet nie wiem jak to odebrać. śmiać się czy płakać, że zostałam sama. to przykre kiedy nie chcę nic mówić, słyszeć, widzieć, a to jak na złość samo przychodzi. im więcej mówię tym mi lepiej, tym bardziej sobie to wszystko obrzydzam. nie szkoda mi czasu, hajsu, płaczu, nerwów, zdrowia..szkoda mi tego co boli przecież najbardziej. żal mi tego co siedzi w mojej głowie, codziennie. wspomnienia przychodzą, chociaż ich nie chcę, uciekam od nich, bo nie potrzebuję. to wbija mi nóż w serce..w sumie, jakie serce. kawałeczki porozsypywane, które gdzieś się uchowały. nie mam pojęcia ile jeszcze czasu będę na siłę kogoś potrzebowała. nie mam pojęcia kiedy wstanę rano i z czystym sumieniem powiem "chuj w to". nie wiem ile jeszcze tak naprawdę będę przyciągać, by później ich zranić i odłożyć w kąt. nie chce nikogo ranić, a tego się właśnie nauczyłam. nie przyjmować winy na siebie. ja potrafię się tylko szybko angażować, nic więcej. szkoda, że zapominać tak szybko nie potrafię. nie zawiedź mnie kolejny raz, i nie wracaj. tylko o to proszę, bo chociaż się nie zanosi, to jak co roku zima nas przyciąga. czuję, że muszę szybko to skończyć, bo inaczej pewnego dnia zastanę Cię znów w swoich drzwiach i powiem, że tęskniłam kiedy Cię nie było. to przecież nie jest prawdą. to zwykłe przyzwyczajenie. tak, tak sądzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz