niedziela, 5 stycznia 2014

nie chciałam wcale jechać, ale współlokatorka, która podaje się za moją matkę doprowadza mnie do szału. nic co robię nie jest dobre, i te wieczne podejrzenia. czekam na jutrzejszy wieczór kiedy to spakuję się i pojadę sto kilometrów dalej żeby chociaż te błogie cztery dni od niej odpocząć. zdaję sobie sprawę z tego, że po części to też moja wina, bo tak szybko się denerwuję, irytuję i daje jej powody do zmartwień, kiedy wracam pijana do domu, albo kiedy w moich rzeczach znajduje coś czego nie powinna. od 129 dni jestem zupełnie kimś innym. może gorszym, może lepszym, wiem tylko, że dużo się zmieniło. wiele sytuacji, które nie zależały ode mnie. wiele wieczorów przepełnionych nudną i tęsknotą na zmianę. wiele dni przesiąkniętych ogromnym szczęściem i nadzieją, że nadchodzą zmiany. staram urozmaicać sobie to życie, żeby nigdy mi się nie znudziło. żeby nie było mnie tylko po to żeby być. mam tak cholernie dużo marzeń, pragnień, mam wielką nadzieję, że za jakiś czas pożegnam się z samotnością i tym pustym wzrokiem wpatrującym się codziennie w ścianę. czasami tak sobie wyobrażam, i wybiegam za daleko w przyszłość, ale wolę to niż przypominać sobie o tym jaka dobra i idealna była przeszłość. prawda niestety jest taka, że będąc jedną nogą z Tobą, nie zbuduję niczego nowego w moim nowym, małym świecie. że nie naprawię tego co spieprzyłeś, bo to już nie moja sprawa. muszę jeszcze w to wszystko uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz