poniedziałek, 28 kwietnia 2014

chciałabym dać sobie pomóc. naprawdę..brakuje mi czegoś, albo może najzwyczajniej w świecie jest mi przykro za siebie. szczerze? wstyd mi. nie potrafię być inna, a w każdym razie jeszcze nie wymyśliłam jak się zmienić. ponoć najważniejsze to akceptować siebie, swoje wybory, i nawet jeśli były one złe, musimy twardo iść do przodu. a co jeśli już zawsze taka będę? egoistyczna, mało ugodowa, nierozważna? mam wrażenie, że zmienić może mnie tylko jedna rzecz, na którą przyjdzie mi jeszcze długo poczekać..

czwartek, 24 kwietnia 2014

czasami potrafimy zostawić coś, dla czyjegoś dobra. zostawiamy rzeczy materialne, uczucia, wspomnienia, nawyki, zostawiamy ludzi. idziemy gdzieś dalej,bo nie chcemy by kolejna osoba przez nas cierpiała. ja nigdy nie byłam dobrym wyjściem z żadnej sytuacji..życie ze mną jest tak ciężkie, że nawet ja sama czasami tego nie wytrzymuję. jestem głupia, uparta, naiwna, szybko się przywiązuję, nienawidzę większości ludzi, których znam. jestem okropna dla kogoś kto próbuje mnie obudzić. olewam i kocham nie tych ludzi, których powinnam. jestem bardzo sentymentalna, od tak po prostu potrafię wpaść w płacz z niewiadomych przyczyn. ciężko mnie wyczuć. moje życie od kilku miesięcy przypomina jedno wielkie chuj wie co. wszystko stoi pod znakiem zapytania, nigdy nie wiem czego chce i nic związanego ze mna nie jest normalne..

sobota, 19 kwietnia 2014

po raz pierwszy wiosną jest mi tak ciężko i samotnie. już wolałabym trzy razy z rzędu przeżyć luty. mam ochotę usiąść z kimś w parku, z piwem, fajkami, truskawkową czekoladą i od tak się rozpłakać. dobrze udaję, ale jaki to ma sens jeśli wracając wieczorem do domu, siadam na łóżku i zastanawiam się co ze mną. co z moim życiem..dlaczego wszystko stoi w miejscu, nic nie idzie do przodu. bo niby nic mnie nie interesuje, wszystko mam gdzieś i chcę niczym się nie przejmować. w rezultacie wychodzi trochę inaczej. zaczynam mieć wyrzuty sumienia przez to wszystko. wieczory są najgorsze, zwłaszcza te kiedy sama do końca nie wiem co we mnie siedzi..

piątek, 18 kwietnia 2014

zastanawiam się czego sama oczekuję od siebie..już nawet horoskopy mówią, że zaniedbuję ostatnio przyjaciół i rodzinę. tak bardzo chciałabym to zmienić..nie wiem skąd we mnie tyle obojętności. nawet nie zauważyłam kiedy ta bezradność i to wielkie nic wkradło się do mojego dnia codziennego. niedawno otworzyłam szafkę, do której ostatni raz zaglądałam rok temu. w sumie to nie mam pojęcia po co ją otwierałam..nigdy nie miałam tyle odwagi żeby przejrzeć co w niej jest. oprócz setek liścików, ściąg i innych nieistotnych rzeczy, było tam duże kolorowe pudło. w środku znalazłam masę kartek zapisanych jednym imieniem. kiedyś śmiałam się, że za każdym razem kiedy sobie o nim pomyślę, od razu to zapisuje. wygląda na to, że zbyt często wykonywałam tą czynność. czasami od tak zastanawiam się czy to wszystko co czuję, czułam jest prawdziwe. nie jestem już tego pewna, to wydaje się tak odległe, że nie potrafię do tego wrócić i sobie przypomnieć. mam wrażenie jakbym straciła pamięć na kilka lat a teraz wszystko do mnie wraca. siedzę i zastanawiam się czy tak było, czy tylko sobie to wymyśliłam. codziennie czuję mniej, już bez dziwnych huśtawek nastroju. chociaż cholernie wstydzę się do tego przyznać, to mówię, że nie potrafię tęsknić. jak zwykle, do momentu kiedy kogoś nie stracimy na zawsze. tęsknię za miejscami, momentami, słowami, ale nie za ludźmi. przeraża mnie moja obojętność. ostatnio siedząc z P. dużo do mnie dotarło..nie umiem zaufać, tak do końca. nie potrafię pozwolić komuś pokierować sobą. z góry stawiam, że nic nie wyjdzie i, że lepiej kiedy sama wszystko albo nic załatwię. to coś w rodzaju własnego pokoju. kiedy posprzątamy w nim my, wiemy gdzie co leży, i gdzie możemy szukać potrzebnej rzeczy. ale w momencie kiedy posprząta tam ktoś inny, nie potrafimy się w nim odnaleźć, wszystko jest nie po naszemu. tak jest ze mną i z moim zachowaniem. niby czegoś bardzo mocno chcę, jednocześnie bojąc się tego. wiem, ja też os zawsze uważałam, że nie jestem do końca normalna. szczerze siebie nienawidzę. ile jeszcze minie, zanim coś zmienię i przestane być tym beznadziejnym człowiekiem, którym jestem od kilku miesięcy?